Szukasz Tłumacza?

Więcej opcji

newsletter

Nie przegap żadnego szkolenia!

Nie wysyłamy spamu

Blog: Na wygnaniu

8 marca 2007

Dziś o 11.00 zadzwonił do mnie John z agencji tłumaczeń z pytaniem, czy mogę pojechać NATYCHMIAST do Magistrates’ Court i przetłumaczyć zeznania świadka w trakcie rozprawy sądowej.

Postanowiłam pojechać, chociaż strasznie daleko. Cóż, grymasić nie można. Rynek dla tłumaczy języka polskiego w Wielkiej Brytanii jest nasycony no i w takich warunkach trudno jest znaleźć dobrą pracę za dobrą stawkę. We wrześniu, tuż po przyjeździe złożyłam dokumenty w wielu różnych biurach tłumaczeń, które tutaj, notabene, popularnie nazywa się agencjami. O dziwo, w Londynie, słowo ‘agencja’ nikomu nie kojarzy się z agencją towarzyską, ale z agencją pośrednictwa pracy lub właśnie biurem tłumaczeń.

Sądy magistrackie rozpatrują dość proste sprawy, wykroczenia i przestępstwa mniejszego kalibru. Poważne sprawy, zagrożone wieloletnią karą więzienia lub apelacje od wyroków zasądzonych przez sądy magistrackie, trafiają do sądu koronnego tzw. Crown Court.

Dwie godziny zabrał mi dojazd do sądu, (ale za czas dojazdu dostanę stawkę jedynie o 3 funty mniejszą od ceny za godzinę tłumaczenia). Okazało się, że “moja sprawa” wejdzie na wokandę dopiero po przerwie na lunch (za czas czekania też mi płacą :). Sąd rozpatruje sprawy ustalone na dany dzień po kolei, wszyscy jednak muszą być w sądzie od godziny 10.30, a nuż któraś sprawa zostanie rozpatrzona szybciej? “Moja sprawa” zaczęła się o godzinie 17.00.

Jeszcze przed wejściem na salę Pani Usher (urzędniczka pilnująca porządku na danej Sali sądowej) zapytała, jakiego wyznania jest świadek. Początkowo pytanie wydało mi się trochę dziwne, jakby zbyt obcesowe, zbyt personalne, ale po wejściu na salę zrozumiałam, o co chodziło. Na stanowisku dla świadka leżał stos różnego rodzaju ksiąg, zauważyłam Biblię i Koran, ale na pewno były tam inne księgi religijne. Barrister wręczył mi Biblię, wyszukał tekst przysięgi i po zaprzysiężeniu mnie ta sama procedura została powtórzona ze świadkiem. Potem zaczęło się przesłuchanie świadka. Z mojego punktu widzenia rozprawa była bardzo prosta, pytania adwokata, prokuratora i sędziów pokoju były krótkie i nieskomplikowane, w przeciwieństwie do rozpraw, które kiedyś tłumaczyłam w Polsce.

Do domu dotarłam dopiero o 21.00.

BTW. Szkoda, ze oskarżonego uznali winnym; teraz musi pojawić się w sądzie za tydzień na odczytanie wyroku. Pani adwokat zapowiedziała apelację.

© 2006–2024 Bałtyckie Stowarzyszenie Tłumaczy